Home | Polski Polski
Attached
Go back | Previous | Next

(Note: This page is available in Polish language only. If you would like it translated to English, please let me know. Sorry for the inconvenience)


Komputeryzujemy się [11/87]

Komputeryzujemy się, ale nie wszyscy to lubią. Pan Andrzej B. z Kliniki Neurologii Instytutu Chorób Wewnętrznych Śląskiej Akademii Medycznej, który przesiał Polskiemu Tygodnikowi Lekarskiemu swój artykuł w postaci eleganckiego wydruku komputerowego, otrzymał następującą odpowiedź:

“Redakcja Polskiego Tygodnika Lekarskiego uprzejmie prosi o przepisanie pracy: “Aktualne poglądy...” NA MASZYNIE DO PISANIA, zgodnie z regulaminem PTL.”

Regulamin, o którym mowa, był oczywiście skierowany “w drugą stronę” – chodziło o to, by autorzy składali w redakcji MASZYNOPISY, nie zaś RĘKOPISY, które mogą okazać się nieczytelne; teraz został wykorzystany przeciw komputerowi. Ale nawet jeśli stoi się na gruncie przestrzegania jego LITERY, a nie DUCHA, stanowisko to trudno obronić: komputer jest bowiem TAKŻE maszyną do pisania, tyle że niebywale usprawnioną.

Gdyby redakcja PTL istniała sto lat temu, gdyby żył wówczas pan Andrzej B. i gdyby użył jednej z pierwszych produkowanych wtedy maszyn do pisania, dostałby odpowiedź, że ZGODNIE Z REGULAMINEM tekst musi być przepisany PRZEZ KALIGRAFA.

* * *

“Gazeta Poznańska” opisuje komputeryzację w jednym z “poważnych państwowych przedsiębiorstw turystycznych” mieszczących się w Poznaniu (adres jest więc chyba wyjątkowo łatwy do rozszyfrowania). Otóż w tym przedsiębiorstwie liczy się wszystko ręcznie (ewentualnie na kalkulatorze). Jednak, gdy obliczenia są już gotowe, “przekazuje się je panience z obsługi komputera, która z karteczki wpisuje je do komputera i oddaje w formie wydruku”. W ten sposób firma świadczy na zewnątrz, że JEST SKOMPUTERYZOWANA.

Z równym powodzeniem można by pokonywać przestrzeń, dźwigając na barkach z miasta do miasta karoserię samochodowa bez silnika. Stawiamy ją przed przydrożnym motelem, chowamy wycieraczki, żeby nam nie ukradli, zamykamy drzwi kluczykiem i udajemy się na kawę. CAŁY TEN MOTEL WIDZI, ŻE PRZYJECHALIŚMY AUTEM.

* * *

W “Przeglądzie Tygodniowym” Jan Rurański udowadnia, że szczęśliwie się dzieje, iż KOMPUTERY I MARCHEWKA MAJĄ WIELE WSPÓLNEGO:

“Już się przekonaliśmy, że “puszczony na żywioł” rynek owoców i warzyw jakoś sobie radzi. Ceny raz spadają, raz rosną, i to bez ingerencji ministra rolnictwa i Komisji Planowania. Ostatnie miesiące ujawniły kolejny fenomen: tym samym prawidłom co handel marchewkę podlega handel komputerami. Okazuje się, że i tu działa mechanizm rynkowy. Ceny komputerów spadaję z miesiąca na miesiąc. Sam byłem niedawno świadkiem swoistej licytacji w dół między państwowym i prywatnym wytwórcą komputerów. Handlem komputerami, który nadal jest bardzo intratny, zajmowali się poczętkowo importerzy prywatni i firmy polonijne. Wreszcie ostatnio pojawiły się w tym biznesie przedsiębiorstwa państwowe i uspołecznione. Ceny komputerów klasy IBM PC, oferowane przez Centralną Składnicę Harcerskę czy przez spółdzielczą firmę “Agrokomputer”, są tak konkurencyjne dla pozostałych firm, że wymuszają obniżkę cen na całym rynku, poprawę jakości i serwisu u wszystkich. W tarapaty popadnie z tego powodu jedynie państwowa spółka “Mikrokomputery”, która nie może się uporać z seryjne produkcją skądinąd nieźle skonstruowanego, “polskiego IBM” czyli “Mazovii”.

Wolny rynek marchewki i komputerów – cokolwiek by o nim nie mówić – zaowocował dostępnością i obfitością tego towaru.”

* * *

“Krakowski “Jubiler” nie boi się nowoczesności” – głosi tytuł z “Echa Krakowa”. W odróżnieniu od krakowskiego “Jubilera” redaktor tej rubryki czasem się jednak owej nowoczesności obawia.

Oto – pisze “Echo Krakowa” – “któregoś dnia do Wacława Włodarskiego, dyrektora krakowskiego oddziału Przedsiębiorstwa Handlowo-Uslugowego “Jubiler” przyszła jedna z pracownic i poprosiła o rozwiązanie umowy o pracę. Na pytanie: dlaczego? – odpowiedziała pokazując opuchniętą rękę. Był to już stan chroniczny wywołany nieustannym pisaniem. Pani ta pracowała w sklepie i do jej obowiązków należało codzienne wypełnianie kilometrów dokumentów wymaganych obowięzującą sprawozdawczością, głównie GUS-owską (...) Z papierkową robotą w jednym sklepie z dużym trudem radziły sobie dwie osoby.”

Co począć w sytuacji, gdy dwie osoby w jednym sklepie ZAMIAST HANDLEM zajmują się całymi dniami (a jak wynika z innej części artykułu, także nocami, bo w dzień nie mogą zdążyć) PISANIEM SPRAWOZDAŃ, aż im ręce puchną? ROZWIĄZANIE NOWOCZESNE, które wybrał krakowski “Jubiler”, polega na tym, iż “wszystkie krakowskie sklepy otrzymały własne komputery i po jednej drukarce na dwie sąsiadujące ze sobą placówki”, dzięki czemu do sporządzania sprawozdań wystarczy już tylko jeden pracownik na sklep. “Echo Krakowa” nie wspomina jednak, by rozpatrywano ROZWIĄZANIE ALTERNATYWNE, może nie tak nowoczesne, ale zapewne najbardziej zgodne ze zdrowym rozsądkiem: wyrzucenie wielkiej części tej sprawozdawczości do kosza.

Od komputera (i pracowników sklepu) można zażądać SPRAWOZDAŃ ZE WSZYSTKIEGO i komputer wraz z pracownikami sprawozdania te zdoła sporządzić, bo krakowski “Jubiler” nie boi się nowoczesności. Boi się natomiast powiedzieć swym przełożonym, że znaczna część ich żądań niepotrzebnie zajmuje czas zarówno ludziom, jak i maszynom. Na te ostatnie nie pod każdym względem można liczyć – nie zaprotestują...

* * *

Naszym producentom wszystko, czego tkną, zamienia się w złoto jak królowi Midasowi. Na świecie tzw. rentę nowości, czyli dodatkowy zysk, osiąga się DODAJĄC coś nowego do istniejących wyrobów – jakąś innowację, podnoszącą wartość użytkową sprzedawanego towaru, dodatkowe wyposażenie czy choćby modny wystrój. Tylko i wyłącznie u nas równie dobrze, a nawet jeszcze lepiej, można zarobić ODEJMUJĄC. Zwraca na to uwagę Mieczysław Ustrzycki w rzeszowskich “Nowinach”:

“Na rynku pojawiły się monitory telewizyjne MTV-Neptun 146, które jeszcze w lutym kosztowały ok. 35 tys. złotych. Kilka dni temu ruszyło mnie, gdy ten sam produkt oferowano już za 55 406zł. Dziwna sprawa. Przecież taki monitor to nic innego, jak telewizor Neptun wyceniony na ok. 25 tys. zł, z którego wymontowano głowicę telewizyjną za ok. 3500 zł. Wymontowano również tor pośredniej częstotliwości (ok. 4000 zł) i zamieniono czarno-biały kineskop za 4500 zł na mizernej jakości kineskop z zielonawą poświatą. Nie chcę wyliczać innych podzespołów, których cena detaliczna wynosi ok. 1000 zł. Dodam tylko, że Zakłady MERA-ELZAB sprzedawały w ub. roku kineskopy z zielonawą poświatą po 380 zł.”

Nie podzielamy oburzenia autora. Wepchnąć nabywcy fragment telewizora za cenę dwa razy wyższą od telewizora (nawet jeśli się uwzględni zamianę kineskopu na zielony, tak to wypada) – oto dowód prawdziwych umiejętności handlowych.

* * *

“Powstaje spółka bodaj jedyna na świecie: zamiast produkować, będzie dzielić ulgi wyegzekwowane od państwa” – pisze “Życie Gospodarcze” w artykule Marzeny Kowalskiej o nowej organizacji przemysłu elektronicznego, która przybiera “modny ostatnio szyld spółki z ograniczone odpowiedzialnością”. “Życie Gospodarcze” twierdzi jednak, że przemysł elektroniczny chce sobie w ten sposób zagwarantować NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ, i to w dodatku NIEOGRANICZONĄ.

“Jak koncentracji w innych branżach towarzyszyła argumentacja o interesie gospodarki narodowej, jej rozwoju, koordynacji, wzroście eksportu i modernizacji, tak i tym razem zestaw jest podobny, co znaczy, że pakiet propozycji jest ubogi. Jego punkt pierwszy to ulgi, drugi, to ulgi, trzeci – również ulgi.”

“Życie Gospodarcze” przypomina, jak usiłowano wyłączyć przemysł elektroniczny spod działania reformy, forsując najpierw koncentrację przedsiębiorstw w postaci “koncernu socjalistycznego”, następnie zrzeszenia obligatoryjnego, jak powrócono znów do “koncernu” – już bez przymiotnika, a gdy się te wszystkie próby, ze względu na krzyk, jaki za każdym razem podnosili zwolennicy reformy, nie udały, wymyślono spółkę o nazwie ELPOL.

“Trzeba powiedzieć jednoznacznie: ELPOL poza szyldem nie ma nic wspólnego ze spółką.

Cechę charakterystyczną tej formy koncentracji kapitału stanowi bowiem to, że spółka jest organizacją zajmującą się produkcją wyrobów bądź świadczeniem usług. Spółka ELPOL nie planuje natomiast żadnej produkcji. ELPOL nie jest bowiem firmą wytwórczą lecz biurem, w którym będzie się redystrybuować środki rzeczowe i finansowe. Sięgnięto po prostu po nazwę z drugiego etapu reformy, ale wmontowano weń treść sprzed pierwszego.”

JR.

Źródło: “Komputer,” popularny miesięcznik informatyczny, nr 11/87 (20), str. 10



  Previous | Next
Page added on 3rd February 2003.

Copyright © 2002-2005 Marcin Wichary
Printable version | Contact | Site map